Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Scribo
Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:09, 21 Paź 2008 Temat postu: [M][TN]Zrozumieć ideały |
|
|
Kiedy skończyła się wojna wielu wylądowało w Azkabanie, inni byli bohaterami, a reszta jakimś cudem zdołała oczyścić się z zarzutów. Tym ostatnim udało się to dzięki snutej przez nich od dawna sieci kontaktów, układów i przysług, którą dobrze wykorzystali podczas wizyt w Ministerstwie. Nieliczni z nich zrozumieli.
*
Kiedyś się nad tym zastanawiał. Raz. Próbował rozmawiać o tym z ojcem. Tamten dzień dokładnie wyrył się w jego pamięci.
Siedzieli wtedy w salonie prowadząc ożywioną dyskusję. Ojciec mówił o tym z taką pasją, wierzył, że to jeszcze powróci, wierzył w swoje ideały.
– Ale przecież oni też są ludźmi! Czemu musimy ich zabijać i torturować? Dlaczego nie możemy ich po prostu odizolować od reszty świata? Zamknąć gdzieś, gdzie nie mogliby wyrządzać szkód swoim istnieniem?
Ojciec obrzucił go gniewnym spojrzeniem.
– Oczywiście, że nie! To bydło! Trzeba ich wyrżnąć w pień! – Odetchnął głęboko, chcąc nad sobą zapanować. – Oni są źli. Wszystko co robią, robią z myślą o krzywdzeniu innych. Są niegodni istnienia. Ich natura jest doszczętnie obdarta z dobra, bez nadziei na nawrócenie. Wierzą, że mają prawo decydować o sobie, buntują się, kiedy chcemy ukrócić ich czas na tym świecie, by zmniejszyć ich męki, kiedy już z niego odejdą. Im krócej tu będą, tym mniej zła będą mogli uczynić. To wszystko krew, Teo. Szlamy i mugole mają brudną krew.
Od tamtej pory już nie miał wątpliwości. Wierzył w ideały ojca, wierzył, że pewnego dnia Czarny Pan powróci, żeby opanować świat i uratować go od tych plugawych stworów.
Miał wtedy osiem lat.
*
Dużo później, będąc w armii Śmierciożerców plądrującej mugolskie miasteczko stał z wyciągniętą różdżką nad niemowlęciem. Dziecko płakało, wyciągając do niego małe rączki. Teo patrzył na nie z odrazą. To małe plugastwo nie zasługujące na to, aby żyć.
Chciało jego pomocy, a on zamierzał mu jej udzielić. Był litościwy. Nie pozwolił, by dziecko miało szansę kiedykolwiek zgrzeszyć, skazując się na straszne męki piekielne. Okazał mu serce.
– Avada Kedavra. – Troska, współczucie i miłość. To oznaczały te dwa słowa niosące za sobą śmierć.
Teo wierzył, że właśnie ocalił duszę dziecka.
*
Stał wśród innych Śmierciożerców. Czuł się taki dumny. Nienawidził się za to. Przecież wiedział, że duma, pycha i wywyższanie się nad innych były złe. Godne mugoli i szlam. Tylko Czarny Pan mógł stać ponad innymi. Tylko on był tak dobry, tak szeroko pojmował zamysł oczyszczenia świata, sprawienia, że stanie się on lepszym miejscem. Im nie wolno był czuć się lepszymi od innych. To sprawiało, że stawali się zarozumiali, źli. Wszyscy byli równi i mieli te same prawa. Nie był od nich lepszy.
A mimo to nie mógł powstrzymać uczucia dumy, kiedy patrzył na wijące się pod jego zaklęciem dziecko. Był najlepszy z nich wszystkich, najlepiej potrafił zadawać ból.
Czarny Pan zwrócił na niego swe czerwone, płonące oczy.
– Bardzo dobrze Nott. Być może niedługo znajdzie się dla ciebie miejsce w wewnętrznym kręgu.
Teo nie mógł w to uwierzyć. Przemówił do niego sam Czarny Pan, oświecony zbawca ludzkości.
Zerknął w bok, gdzie stał jego ojciec. Nie mógł dostrzec jego twarzy, ale wiedział, że to on. Ojciec skinął mu głową w wyrazie uznania. To znaczyło dla niego więcej niż cokolwiek innego.
Teo pęczniał z dumy.
*
Teo stał nad grobem ojca. Nie rozumiał tego, nie chciał zrozumieć. Dlaczego Czarny Pan to zrobił? Dlaczego go zabił? Czyż ojciec nie był jego wiernym i oddanym sługą? Czyż nie dokładał wszelkich starań, by szerzyć dzieło oczyszczenia na tym świecie? Czyż nie dbał o każdą zachciankę Czarnego Pana?
Łza spłynęła po policzku Teodora.
Nie wolno mu płakać. Cóż znaczy życie jednej osoby w obliczu celu do którego dążył Czarny Pan i jego Śmierciożercy? Cóż ono znaczy, przy tak ważnej sprawie, dla której ginie tylu bezimiennych żołnierzy? Wygrana wymaga ofiar. Teo powinien być dumny, że jego ojciec mógł oddać życie w słusznej sprawie.
W takim razie dlaczego tak bolało go serce?
*
Teodor patrzył na ciało Harry’ego Pottera, największego wroga Czarnego Pana, jego wroga. Już nikt ani nic nie mogło przeszkodzić w szerzeniu dzieła oczyszczenia jak nazywał to w myślach. Teraz mógł być spokojny o świat i ludzi, bo jego Pan zjednoczy ich wszystkich, da im równe prawa w nowym, lepszym świecie. Wszystko szło tak, jak tego chcieli. Wszystko było dobrze. Ich ideały wygrywały walkę.
A potem Czarny Pan zginął. A Potter, szlamy i mugole zatryumfowali.
*
Teo stał w cieniu budynku i przyglądał się mugolom znajdującym się na ulicy. Już nie widział tych bestii. Teraz dostrzegał zwykłych ludzi. Szczęśliwych. Skończyły się morderstwa, skończyło się cierpienie, skończył się strach. Oni nie pojmowali całej sytuacji, lecz mimo to cieszyli się z zaprzestania mordów.
Teo spojrzał w bok. Mała dziewczynka przewróciła się jadąc na dziwnych butach z kółkami. W pierwszej chwili drgnął, chcąc do niej podejść, lecz już była przy niej jej mama. Teo usłyszał, jak mówiła dziecku, żeby się nie poddawało, że w końcu nauczy się jeździć. Że jak będzie starsza, nie będzie nawet pamiętać o niefortunnej wywrotce.
Teo nie miał mamy, która by mu to wyjaśniła. Sam musiał to odkryć i zajęło mu to siedemnaście lat życia. Ale teraz już wiedział.
Zrozumiał, że w końcu nauczył się żyć. Ale trwało to zbyt długo, by mógł zapomnieć o upadkach, które po drodze zaliczył.
Zrozumiał ideały, którymi kierował się jego ojciec. Zrozumiał też że one były złe, bezprawne, wręcz okrutne. Po raz pierwszy dostrzegał w ojcu tego szaleńca bez opamiętania oddanego Czarnemu Panu, którym przecież był i w którego przemienił jego.
Teraz to rozumiał. Był szaleńcem wierzącym w nieistniejące idee. Widział w tym co się działo coś, czego nigdy nie było. Ale teraz zrozumiał.
Zrozumiał ideały wojny i wiedział, że opowiedział się po złej stronie. Nie miał pojęcia jak udało mu się uniknąć Azkabanu. Może jakieś niedopatrzenie w Ministerstwie?
Wiedział tylko, że za każdym razem kiedy spotykał Harry’ego Pottera ten się do niego uśmiechał tak, jak kiedyś, jeszcze za czasów szkolnych robił to Dumbledore. Uśmiechał się ze zrozumieniem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Scribo dnia Wto 14:37, 21 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
bezczelna.
Administrator
Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:35, 21 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Naprawdę pięknie opisana historia.
Dawno nie czytałam czegoś takiego. Ja jestem pod wrażeniem języka, może dlatego, że sama nigdy nie umiałam tak pisać. Godne pozazdroszczenia.
Nie mam pojęcia, co mogę jeszcze napisać. Tutaj nie można się do niczego przyczepić.
Miałabym prośbę, żeby w temacie, przy tytule dopisać inicjały [TN] i oznaczenie [M].
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lyssan
Dołączył: 18 Lis 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 0:47, 19 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
A ja nie wiem. Na początku stwierdziłam, że bohaterem opowiadania jest Draco. I pomyślałam, że wytłumaczenie nienawiści do szlam i mugoli jest trochę śmieszne, bo Lucjusz był osobą raczej wykształconą i stać go na coś więcej niż prostackie: "bo to bydło".
Sytuacje z opowiadania można porównać do czasów wojny, nienawiści do żydów i ludzi innych, różniących się; chociaż nie jestem pewna czy dzieciom robiono aż takie pranie mózgu.
Refleksyjne - to na pewno, ale nie jestem całkiem przekonana, ostatni akapit zbyt dosadny, jak na mój gust.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|